Nowe ognisko ASF w pobliżu zbiorowych polowań pomimo strefy ciszy
2019-02-01Przełomowy wyrok sądu: ochrona życia zwierząt ważniejsza od gospodarki łowieckiej
2019-02-08Sprawdzamy przestrogę naukowców: „Zmasowane i nieodpowiednio planowane polowania przyczynią się do ekspansji epidemii Afrykańskiego Pomoru Świń (ASF)”.
Efekt styczniowych polowań zbiorowych? 230 nowych ognisk ASF!!!
Tak dla jasności – prosta i krótka animacja Roślinnej Strony pokazuje jak to było na prawdę ze „skoordynowanym, wielkoobszarowym odstrzałem dzików”. Otóż Minister Środowiska Henryk Kowalczyk powiedział tylko małą część prawdy o odstrzale w 3 województwach, nie zająknął się o tym, że odstrzał trwał w najlepsze w całym kraju, a wielkoobszarowe polowania organizowane były także w newralgicznej strefie, gdzie powinno wykonywać się wyłącznie polowania indywidualne, i która powinna zostać już kilka miesięcy temu wyłączona z polowań zbiorowych, a nie została. M.in. dlatego epidemia postąpiła dalej. To rażące zaniedbanie władz, które wydały wyrok na dziki, czyniąc je kozłami ofiarnymi, a prawda o epidemii ASF i skutecznych metodach walki jest równie prosta, jak ta animacja:
- Pilna i skuteczna bioasekuracja hodowli świń – Najwyższa Izba Kontroli wytknęła w 2018 masę błędów i zaniedbań, jak 74% gospodarstw pozbawionych bioasekuracji, i mimo stanu kryzysowego, jakby nie patrzeć, Program Bioasekuracji na 2019 nie został dotąd uchwalony przez Sejm, ba nawet nie wiadomo czy toczą się nad nim prace!
W kryzysowej sytuacji państwa, zagrażającej istotnej gałęzi gospodarki, to państwo powinno ponosić strategiczną odpowiedzialność za walkę z epidemią, m.in. w 100% finansować lub kredytować bioasekurację gospodarstw hodowlanych, a szczególnie na obszarach objętych i zagrożonych epidemią.
NIK wypomina również, że na program bioasekuracji w latach 2015 – 2017 Polska wydała… tylko 4 mln zł i nie wykorzystuje znacznie większych środków, możliwych do pozyskania z UE, na walkę z epidemią. Jednocześnie państwo wydało ze środków publicznych minimum kilkadziesiąt milionów zł dla myśliwych na tzw. „odstrzał sanitarny” – 300 zł za każdego dzika, a 650 zł za lochę (szczególnie matkę).
Do tego dochodzi problem inspektoratów weterynarii z kluczowych obszarów objętych i zagrożonych epidemią – tylko 30% wakatów zostało obsadzonych, ze względu na żałośnie niskie stawki, rzędu 2 tys. zł. To rodzi patologie wykazane przez NIK – inspektorzy fałszowali raporty kontrolne w hodowlach, wykazując że jest w porządku, kiedy nic nie było w porządku. Tak rząd chce wygrać z epidemią? Apelujemy do władz o odpowiedzialne traktowanie publicznych pieniędzy i przeniesienie wydatków z wynagradzania myśliwych na wsparcie programu bioasekuracji i służby weterynaryjnej na wschodzie Polski. Tu znajdziecie szczery ogląd sytuacji Pracowników Inspekcji Weterynaryjnej, którzy alarmują i wzywają do protestu. - Wynajdywanie padłych dzików – eksperci Europejskiego Biura ds. Bezpieczeństwa Żywności (grono kilkudziesięciu naukowców – specjalistów europejskiej i światowej klasy, w tym też z Polski), powtarzają i podkreślają w swoich rekomendacjach dla państw Unii, borykających się z epidemią, że wynajdywanie padłych dzików jest w terenie najskuteczniejszą metodą walki z wirusem. Padłe dziki, zalegające gdzieś w leśno-polnym środowisku, są najtrwalszym, a przez to najbardziej zagrażającym rezerwuarem wirusa. Inne kraje nadbałtyckie wprowadziły programy skierowane do wszystkich obywateli, promujące i wynagradzające wynajdywanie padłych dzików. Dania wprowadziła nawet aplikację mobilną WildwineTip, która umożliwia mieszkańcom kraju informowanie o obecności martwych dzików. Na Litwie – program poszukiwania padłych zwierząt rozciągnięty jest na wszystkich obywateli, a każdy, kto zgłosi znalezienie martwego dzika, otrzymuje ok. 150 euro nagrody. Dla każdego korzystającego państwa Unii 50 proc. kwoty wydanej ze środków publicznych na ten program wraca do budżetu państwa za sprawą funduszy europejskich.
Ale nie w Polsce. W Polsce program wynajdywania padłych dzików nagradza tylko myśliwych, służbę leśną i weterynaryjną, policję i wojsko stawkami 200 zł w strefach i 100 zł poza strefami. Liczba znalezionych w ten sposób padłych dzików jest śmiesznie mała i wynosi kilka tysięcy, np. w 2016 r. na ten program państwo wydało… 700 zł 😉 Tak chcemy walczyć z epidemią? - Odstrzał dzików jest ostatnim z tej trójki zalecanych rozwiązań. Nie bez powodu. Eksperci EFSA, a za nimi Komisja Europejska mówią, że:
- Nie ma określonego progu zagęszczenia populacji dzików, który zapobiegłby postępowaniu wirusa ASF. Dla krajów nadbałtyckich średnie zagęszczenie dzików wynosi 1,5 na km kw. Nawet przy niskich zagęszczeniach dzików epidemia się rozprzestrzeniała, bowiem głównym wektorem jej rozprzestrzeniania jest człowiek:
- właściciele i pracownicy hodowli świń powszechnie nie stosujący bioasekuracji, nielegalny handel i nawet brak pełnego wykazu hodowli świń;
myśliwi, którzy na masową skalę nie stosują się do zasad bioasekuracji, całkowity brak kontroli weterynaryjnej polowań i działań kół łowieckich. Wskutek tego, szczególnie przy skali organizowanych polowań, zwiększa się wielokrotnie współczynnik ryzyka. Naganiacze i psy myśliwskie, mające kontakt zarówno z dzikami, jak i z gospodarstwami hodowlanymi, myśliwi, którzy wbrew restrykcji o zakazie brania udziału przez kolejne 72 godziny po odstrzale sanitarnym dzików i tak polują, bez kontroli, nawet w odległych regionach Polski…
- właściciele i pracownicy hodowli świń powszechnie nie stosujący bioasekuracji, nielegalny handel i nawet brak pełnego wykazu hodowli świń;
- Plany depopulacji dzików w Białorusi i Hiszpanii nie przyniosły efektu, a rozwiązania stosowane kolejno w Czechach, Belgii, Francji i Niemczech są wynikową różnych metod walki z epidemią, odpowiednio do jej stadium:
- w Czechach ogrodzono 82 km kw. wokół stwierdzonych ognisk ASF u dzików i tam je wybito – stadium wczesne.
- w Belgii na znacznie mniejszym obszarze, w którym wykryto pierwszych 12 przypadków w kraju, zakazano polowań, aby nie rozprzestrzenić epidemii. Zainfekowane dziki częściowo padły, a częściowo zostały odstrzelone przez profesjonalną służbę – stadium bardzo wczesne. Wektorem był oczywiście człowiek – prawdopodobnie imigrant z kraju i regionu objętego epidemią.
- we Francji postanowiono wybić dziki w wąskim pasie przygranicznym z Belgią, jako działanie zapobiegawcze – stadium przedwczesne.
- w Niemczech sytuacja jest jeszcze inna. Niemcy trochę panikują, bo jeszcze nie mają wirusa, ale informacja mediów o odstrzeleniu 800 tys. dzików w 2018 roku nie jest niczym szokującym – Niemcy są krajem dwukrotnie większym od Polski, mają kilkanaście razy większe uprawy kukurydzy, a przez to kilkukrotnie większą populację i odstrzał dzików, który jest zbliżony do tego w ostatnich latach. Relatywnie do sytuacji w Polsce skala wykonywanego tam odstrzału jest o kilkadziesiąt procent niższa. Używanie liczby „rekordowe 800 tysięcy” to rządowa propaganda obliczona na efekt zbagatelizowania sytuacji w kraju, zasianie wątpliwości i względną aprobatę dla polowań, o których próbuje przekonywać minister Kowalczyk – żenujące i karygodne działanie.
- w Polsce niemal od samego początku występowania epidemii, od 2015 roku wykonywany jest intensywny i zmasowany odstrzał dzików. W latach 2015 – 2018 wybito ich ponad 1.200.000. W styczniu 2018 minister Kowalczyk nakazał drastyczny i maksymalny odstrzał dzików w całym kraju. Efekt? Na koniec 2017 mieliśmy 741 ognisk ASF u dzików, a w 2018 niemal 2500, więcej niż przez wcześniejsze 4 lata razem wzięte! Statystyka Głównego Inspektoratu Weterynarii pokazuje, że w styczniu 2019 epidemia postępuje dalej, a ilość ognisk jest statystycznie rekordowa – blisko 250!
W Polsce już w 2017 r. wprowadzono limity dla populacji dzików, których próżno szukać w opiniach EFSA – „co najwyżej 0,1 dzika na km kw. na wschód od Wisły i 0,5 dzika na km kw. na zachód od Wisły”. Średnie zagęszczenie dla Polski 0,5 dzika na km kw. wykazały już w 2016 r. Lasy Państwowe, po „wielkiej inwentaryzacji” zarządzonej przez byłego ministra środowiska Jana Szyszko – wykazała wtedy 144 tys. dzików. Wg. danych PZŁ i GUS od 2016 roku populacja dzików została zredukowana o 2/3 i wynosiła już tylko niespełna 88 tysięcy. Wniosek jest taki, że limity odstrzału w 2018 i 2019 roku są nieco niższe niż w ostatnich kilku latach, ale odnoszą się do populacji dzików zredukowanej już do 1/3!
Mało? Minister Kowalczyk nakazał w styczniu 2018 aneksowanie wieloletnich łowieckich planów hodowlanych, które są podstawą do wyznaczania limitu odstrzału na kolejnych 10 lat. Wskutek tego nakazu populacja dzików została ustanowiona dla całego kraju na lata 2018 – 2027 na „co najwyżej” 0,1 dzika na 1 km kw. Co to znaczy? Przekalkulowanie 0,1 przez powierzchnię kraju – 312 tys. km kw. oznaczałoby plan zredukowania populacji do „co najwyżej” 31 tys. dzików, to co najwyżej 10 dzików na 100 km kw., jedna wataha. Z tego trzeba odjąć jeszcze powierzchnię miast, wód śródlądowych i innych terenów, w których dziki nie występują. I zrobi się dwadzieścia kilka tysięcy. Eksterminacja gatunku o 90%. Tak Dzik stanie się w Polsce gatunkiem rzadkim.
Decyzje polityczne ministrów Kowalczyka i Ardanowskiego nakazują zdepopulować dziki w całym kraju i utrzymać najniższą możliwą liczebność przez kolejnych 10 lat, na terenach nawet setki kilometrów dalej od obszaru epidemii, nawet w Parkach Narodowych! Do planu takiej hekatomby absolutnie nie odnosiła się Komisja Europejska! Twierdzenie że KE popiera polską strategię walki z ASF jest politycznym kłamstwem.
Apelujemy o prawdę i żądamy od władz podjęcia właściwych działań!
W przeciwnym razie – ministrowie Ardanowski i Kowalczyk powinni poddać się do dymisji!
#jestemzdzikiem