Spotkanie z Zenonem Kruczyńskim na Uniwersytecie Warszawskim
2013-01-17Dobre wieści z Rosji!
2013-04-07Źródło: www.poradniklowiecki.pl
W internecie opublikowana została petycja o skreślenie dzikich ptaków z listy zwierząt łownych. Ponieważ treść petycji była dosyć lakoniczna, postanowiłem sprawdzić intencje i motywacje autora na podanej w treści petycji stronie internetowej. Tam niestety również nie było żadnych dodatkowych wyjaśnień powodów wystąpienia z taką petycją. Poradnik Łowiecki postanowił więc zwrócić się z pytaniem o wyjaśnienie tych kwestii do autora petycji Pana Arkadiusza Glaas.
Piotr Gawin (Poradnik Łowiecki):
W internecie pod adresem http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=8907opublikowana została petycja do Ministra Środowiska o skreślenie dzikich ptaków z listy zwierząt łownych. Petycja została podpisana przez jedną osobę. W związku z tym mam następujące pytanie – kogo reprezentuje autor? Czy jest to petycja prywatna, czy jakiejś grupy osób lub organizacji?
Arkadiusz Glaas (Niech Żyją!):
Petycja o skreślenie dzikich ptaków z listy zwierząt łownych to petycja federacji składającej się z organizacji pozarządowych i osób prywatnych. Petycja została założona przez jedną konkretną osobę, ponieważ taki jest mechanizm działania strony www.petycje.pl. Niemniej jednak – zgodnie zresztą z informacją zawartą w samej treści petycji – podpisały się pod nią 3 organizacje społeczne, ponieważ z tylu składała się wtedy nasza federacja Niech Żyją! Od tamtego czasu do naszej kampanii dołączyły kolejne organizacje i mamy nadzieję, że dołączać będą następne.
PG: Co Państwem kierowało? Co było motywacją do napisania takiej petycji? Jakie argumenty przeważyły za tym, aby wystosować taką petycję do Ministra Środowiska?
AG: W niektórych z nas ta sprawa dojrzewała od bardzo wielu lat. W moim przypadku – około dziesięciu. W roku 2003 jesienią wybrałem się z przyjaciółmi na obserwację zlotów gęsi na noclegowiska. Pojechaliśmy wtedy na bardzo znany i uczęszczany ptasi szlak w jednym z polskich parków narodowych. Jednak zamiast zlotów gęsi zobaczyłem tam zbiorowe polowanie. Wokół szlaku prowadzącego wzdłuż granicy parku stały słomiane parawany, a za nimi myśliwi z bronią. Strzelali do gęsi wprost z granicy parku. To doświadczenie bardzo silnie mną wstrząsnęło, zwłaszcza fakt, że strzela się na krawędzi obszaru, który jest najwyższą formą ochrony przyrody w naszym kraju. Wtedy postanowiłem sobie, że kiedyś w życiu coś z tym zrobię.
Każdy z naszego zespołu ma zapewne inną motywację. Niektórzy z nas zaangażowani są nawet i w kilka bieżących projektów ochrony czynnej ptaków. Takie projekty ochrony czynnej to zwykle wielkie przedsięwzięcia logistyczne, ludzkie, terenowe, wreszcie finansowe. Skupiają się one często na ochronie najbardziej zagrożonych gatunków ptaków – takich, które nikną dosłownie na oczach obecnych pokoleń, liczymy je nie w tysiącach, ale po kilkadziesiąt lub nawet kilkanaście par lęgowych.
Kiedy w tym kontekście uzmysłowimy sobie negatywne skutki polowań – musi się pojawić pytanie “jak to możliwe, że ze środków publicznych przeznaczamy pieniądze na ochronę ptaków i ich siedlisk, a jednocześnie pozwalamy, aby jednym z czynników niweczących tę ochronę były polowania, które nie mają żadnego racjonalnego uzasadnienia?”
Polowania na ptaki zaczynające się w połowie sierpnia oznaczają często strzelanie do dzikich kaczek i łysek, które mogą wodzić jeszcze nielotne młode. W tym okresie roku problemem jest też generalna inwazyjność polowań i jej negatywny wpływ na kolonie lęgowe ptaków chronionych, np. perkozów, czy rybitw, które wciąż mogą odbywać lęgi. Głośne strzały połączone z dochodzeniem zastrzelonych lub rannych ptaków łownych przez aportujące psy myśliwskie – to wszystko może spowodować zniszczenie dużej części późnych lęgów poprzez rozproszenie wielu rodzin i upadki piskląt. Okres polowań nakłada się także na czas, kiedy także poza koloniami lęgowymi ptaki wodne objęte ochroną ścisłą, chociażby łabędzie, wychowują jeszcze swoje nielotne młode.
Do kaczek i gęsi strzela się często w sposób nieselektywny: przy słabym świetle, o świcie lub o zmierzchu, do mieszanego stada (a prędkość np. spłoszonych krzyżówek może sięgnąć do 100 km/h). Jaki procent myśliwych jest w stanie rozpoznać i odróżnić w trudnych warunkach sylwetki rożeńca, płaskonosa, krakwy czy podgorzałki, a więc kaczek objętych ochroną ścisłą? A przecież pomyłki zdarzają się i przy bardziej “oczywistych” ptakach, np. młode łabędzie mylone są z gęśmi.
W przypadku ptaków łownych nie ma potrzeby, ani nawet możliwości kontroli liczebności populacji za pomocą polowań. Taka kontrola jest w przypadku znakomitej większości gatunków niemożliwa z przyczyn obiektywnych. Każda populacja jest uwikłana w zawiłe zależności biocenotyczne i ekosystemowe, a także ponadekosystemowe, np. przy migracjach, które są przecież normą u ptaków. Czym miałaby być uzasadniona konieczność kontroli populacji np. słonki, kuropatwy, głowienki, czernicy, czy jarząbka? Populacje większości gatunków ptaków łownych są coraz mniej liczne. Poważnym problemem jest oczywiście brak statystyk łowieckich prowadzonych dla poszczególnych gatunków, np. dzikich kaczek. Na czym więc oparta jest tzw. gospodarka łowiecka, skoro nie potrafimy powiedzieć, ile ptaków danego gatunku zastrzeliliśmy w minionym roku i jaki miało to wpływ na istniejącą populację? A przecież gospodarka łowiecka jest jedną z podstawowych zasad obowiązującego w Polsce prawa łowieckiego.
Polowania na ptaki nie dają się też uzasadnić pozyskiwaniem mięsa. Bo kto w Polsce jada np. łyskę, jarząbka, czy słonkę? A nawet jeśli mówimy o gęsiach i kaczkach, jaki jest to ułamek promila naszych potrzeb żywieniowych?
Jest jeszcze problem ołowiu wprowadzanego do środowiska, szczególnie intensywnie przy okazji polowań na ptaki (zgodnie z myśliwskim powiedzeniem „jednak kaczka – jedna paczka”). Ołów nie ulega degradacji. Jest to metal ciężki, który rozpuszcza się i krąży w środowisku, trafiając również do organizmów ludzi. A ponieważ kumuluje się od setek lat, jego obecność w naszych glebach, wodach, stawach rybnych, łąkach jest coraz większa. Wg raportów Komisji Europejskiej, na terenach polowań następuje zagęszczenie nawet do 2 mln śrucin ołowianych na hektar i do 400 śrucin na metr kwadratowy.
Kolejny nasz argument – ptaki nie powodują liczących się szkód rolniczych. Nawet jeśli zdarzają się takie szkody – nikt ich nie ewidencjonuje, nie wycenia i nie wypłaca żadnych odszkodowań.
Wreszcie – argument etyczny, o którym można by mówić długo. Wierząc jednak w empatię i sumienie czytelników chciałbym podać fakt potwierdzony źródłami naukowymi: w wyniku strzałów oddanych przez myśliwych, rannych jest ok. 25% gęsi jednorocznych oraz ok. 36% starszych gęsi. Śmierć tych ptaków może trwać tygodnie, miesiące, a nawet lata (ołowica). Czym sobie zasłużyły na takie traktowanie jedne z najbardziej inteligentnych stworzeń na Ziemi? Są to ptaki z rozbudowanymi relacjami rodzinnymi, emocjonalnymi, towarzyskimi, często przechodzące okres żałoby, bardzo często monogamiczne. To nie są mity – m. in. za badania nad gęgawami, słynny Konrad Lorenz otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii w roku 1973.
PG: Czy petycja o skreślenie dzikich ptaków z listy zwierząt łownych nie jest przedwczesna? Mam tu na myśli praktycznie żadne uzasadnienie petycji w jej treści. Jest tam natomiast krótka notka o treści „Więcej informacji na stronie www.niechzyja.pl „. Chcąc dogłębnie poznać Wasze argumenty zajrzałem na powyższa stronę. Tam niestety na na podstronie https://niechzyja.pl/dowiedz-sie-wiecej/nasz-wniosek-do-ministra-srodowiska/ zatytułowanej „Wniosek do ministra Środowiska” brak jest jakichkolwiek informacji. Znajduje się jedynie zdanie „„Wniosek w budowie”; Wydawać się może, że petycja powinna być dobrze uzasadniona i dopiero na podstawie odpowiednich argumentów przedstawiona społeczeństwu do akceptacji lub nie. Tymczasem wydaje się, że działacie całkowicie odwrotnie. Jest już petycja, więc teraz „dorobimy” do niej argumenty. Czy nie jest to działanie na podświadomość nieświadomych ludzi? Ludzie popierają (lub nie) Waszą petycję nie znając uzasadnienia i argumentów. Czy tak powinno być?
AG: Rolą tekstu petycji nie jest szczegółowe uzasadnienie. Autorzy innych petycji moim zdaniem często popełniają błąd polegający na nadmiernym rozbudowywaniu treści do kilku – kilkunastu stron. Rzadko kto to przeczyta. Dobrze napisana petycja musi być zwięzła i rzeczowa. Tylko wtedy można liczyć na to, że osoby podpisujące się pod tekstem zapoznają się z nim w całości, a nie podpiszą się tylko na podstawie np. tytułu.
Nasze szczegółowe uzasadnienie znajduje się przede wszystkim w zakładce https://niechzyja.pl/kampania/dlaczego/
Z pewnością nasza petycja nie jest przedwczesna. W momencie kiedy ją formułowaliśmy wiedzieliśmy, że nasze założenia są uzasadnione naukowo. Naukowcy związani z ornitologią, ochroną przyrody, ekologią, a także osoby, które w przeszłości odpowiadały merytorycznie za ochronę polskiej przyrody, jak np. Profesor Ewa Symonides, była Główna Konserwator Przyrody w randze wiceministra, potwierdzają słuszność naszych wniosków.
Posługujemy się jeszcze jednym poważnym argumentem, którego w petycji nie wymieniliśmy, ale który jest znakomicie zrozumiały dla tych wszystkich osób, które do tej pory wyraziły poparcie dla naszych działań – jest to argument etyczny. Naszym zdaniem, w XXI wieku, kiedy poddaliśmy przyrodę tak potężnej presji i zepchnęliśmy ją w małe, odosobnione nisze, najczęściej nieobjęte skuteczną ochroną, po prostu się nie godzi zabijać dzikie ptaki; nie ma ku temu racjonalnych uzasadnień. Argumentowanie, że polowania na ptaki to tradycja i rozrywka ma małą wagę w obliczu szkodliwości tych polowań: dla przyrody, środowiska, a w konsekwencji także dla człowieka. Argumenty związane z tradycją muszą ustąpić wobec wyższego dobra, jakim jest ochrona dzikiej przyrody i jej różnorodności oraz zachowanie jej dla tych, którzy przyjdą po nas. To nasz obowiązek wobec kolejnych pokoleń.
PG: Czytając Pana odpowiedź na pytanie nr 2 nasuwa się sporo zastrzeżeń i wątpliwości. Pomijam Pana prywatne doświadczenia i odczucia. To jest prywatna sprawa każdego i każdy ma prawo do własnych poglądów. Poglądy każdej osoby należy szanować. Zastanawia mnie jednak dalsza część argumentacji Waszej petycji. Podważacie polowania na ptactwo w sierpniu, ale żądacie całkowitego zniesienia polowań a nie zmiany okresów polowań? Dlaczego?
AG: Dlatego, że zniesienie polowań na dzikie ptaki rozwiązałoby jednocześnie i ten problem. Polowania na dzikie kaczki i łyski od połowy sierpnia to tylko jeden z przykładów nieetycznych zachowań łowieckich. Nawet, jeśli uznamy, że jest to literalnie zgodne z przepisami krajowego prawa łowieckiego (ale już niezgodne z dyrektywą europejską, a także niezgodne z duchem i naczelnymi zasadami tego prawa, które w pierwszych swoich artykułach podkreśla, iż naczelnym zadaniem łowiectwa jest ochrona przyrody i zachowanie różnorodności przyrodniczej).
Takich cząstkowych problemów jest dużo więcej – dla przykładu chociażby można podać fakt, iż polowania w ogóle, nie tylko na ptaki, w obszarach NATURA 2000 powinny się odbywać tylko wtedy, kiedy zostały poprzedzone wykonaniem oceny oddziaływania na środowisko. Zostało to w ostatnich miesiącach potwierdzone orzeczeniami sądów. A jednak takich ocen się do tej pory nie przeprowadza, co nie przeszkadza dopuszczaniu polowań na tych obszarach.
My uznajemy, iż powodów, dla których powinno się zaprzestać polowania na ptaki jest tak dużo, i są one tak racjonalne, że celem naszej kampanii jest doprowadzenie do zdjęcia ptaków z listy zwierząt łownych.
PG: Cytat „Do kaczek i gęsi strzela się często w sposób nieselektywny: przy słabym świetle (o świcie lub o zmierzchu), do mieszanego stada. Jaki procent myśliwych jest w stanie rozpoznać i odróżnić w trudnych warunkach sylwetki rożeńca, płaskonosa, krakwy czy podgorzałki, a więc kaczek objętych ochroną ścisłą? ”
Przepisy prawne dotyczące wykonywania polowania zakazują strzelania do nierozpoznanych celów. Oznacza to, że myśliwy nie strzela do ptactwa, jeżeli nie ma pewności jaki to gatunek. Pan sugeruje, że polowania odbywają się na zasadzie „strzelamy do wszystkiego co przelatuje nad głowami”. Czy to jest argument za petycją? Chyba nie. To jest tylko sugerowanie niezorientowanym w temacie, że dzieje się inaczej niż powinno. Znowu brak w Pana odpowiedzi dowodów na poparcie własnej argumentacji. Dlaczego?
AG: Niestety mamy tu do czynienia z wewnętrznym konfliktem przepisów prawa łowieckiego. Z jednej strony, par. 6 rozporządzenia ministra środowiska z 23 marca 2005r. mówi o tym, że nie strzela się do celu nierozpoznanego, z drugiej jednak strony, już następny paragraf pozwala na strzelanie do kaczek i gęsi na zlotach i przelotach w nocy. W jaki sposób przeciętny polski myśliwy jest w stanie odróżnić poszczególne gatunki dzikich kaczek i gęsi na zlotach, kiedy zazwyczaj stada ptaków są wielogatunkowe – tego nie jestem w stanie zrozumieć. A skoro są wątpliwości – to kierując się zasadą przezorności obowiązującą w ochronie przyrody, nie powinno się w takich warunkach do ptaków strzelać. O tym, że jest to poważny problem mówił przecież nawet rzecznik prasowy Polskiego Związku Łowieckiego w sierpniu 2012r: “Szczególnie kaczki, które strzela się na wieczornych zlotach, czasami wręcz pod osłoną księżyca, bardzo łatwo pomylić. Czernica podobna jest do podgorzałki, cyraneczka do cyranki, a krzyżówka do płaskonosa. Podczas polowania tą metodą trzeba więc bardzo uważać – mówi Marek Matysek, doświadczony myśliwy, a jednocześnie rzecznik prasowy PZŁ.” (cyt. za poluje.pl)
Kiedy znajomy ornitolog nad zalewem Siemianowskim podszedł już po zmroku do myśliwych, pytając jak oni właściwie rozpoznają ptaki, skoro strzelają do nich prawie po ciemku, usłyszał odpowiedź: „Po oczach, kolego, po oczach”. Myślę, że nawet wśród najwyższej klasy specjalistów ornitologów nie ma osób, które byłyby w stanie podjąć się takiego wyzwania, jak rozpoznanie gatunku w warunkach, w jakich strzelali tamci myśliwi.
W pracy “Śmiertelność ptaków w warunkach stawów rybnych” (Damian Wiehle, Zbigniew Bonczar) mowa jest o liczbie zastrzelonych ptaków chronionych, które stwierdzono podczas badań nad kompleksem stawów. Autorzy piszą m. in. iż “w trakcie badań (…) zbierano martwe ptaki oraz odnotowywano liczbę ptaków postrzelonych (żywych). Przyczyny śmierci ustalono podczas badań laboratoryjnych lub, jeśli bezpośrednie oględziny były niemożliwe, w oparciu o obserwację w terenie. W trakcie badań stwierdzono 397 ptaków martwych bądź trwale uszkodzonych, należących do 33 gatunków. (…) Stwierdzono, że 71,9% znalezionych ptaków zostało zastrzelonych, zaś 14,6% padło z przyczyn naturalnych; w pozostałych przypadkach śmierć wynikała z innych przyczyn lub jej nie ustalono. Odnotowano zastrzelenie 87 osobników należących do 15 gatunków chronionych oraz postrzelenie 12 osobników 3 kolejnych gatunków. (…) Stwierdzono, że polowania dostarczają do środowiska wodno-glebowego znacznych ilości ołowiu (ca 98 kg/rok w każdym kompleksie stawów)”
PG: Cytat „Na czym więc oparta jest tzw. gospodarka łowiecka, skoro nie potrafimy powiedzieć, ile ptaków danego gatunku zastrzeliliśmy w minionym roku i jaki miało to wpływ na istniejącą populację. A przecież gospodarka łowiecka jest jedną z podstawowych zasad obowiązującego w Polsce prawa łowieckiego.”
Szanowny Panie, z pana wypowiedzi wynika, że nie jest Pan szczegółowo zorientowany w sprawach łowieckich. Postaram się więc Panu przybliżyć podstawy gospodarki łowieckiej. Gospodarka łowiecka (w dużym uproszczeniu) oparta jest na rocznych planach łowieckich i wieloletnich planach hodowlanych. Odsyłam Pana do rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 13 listopada 2007r w sprawie rocznych planów łowieckich i wieloletnich łowieckich planów hodowlanych, obecnie znowelizowanego (najnowsze zmiany wchodzą w życie 4.II.2013r.). Proszę również zapoznać się z drukiem rocznego planu łowieckiego oraz sprawozdania z wykonania planu.
Myślę, że kolejny Pana argument został podważony. Dlaczego przygotowując petycję, nie skorzystaliście Państwo z wiedzy myśliwych? Dlaczego nie wgłębiacie się w temat, nie prosicie o wyjaśnienia, tylko piszecie petycję nie popartą rzeczywistymi i rzeczowymi argumentami?
AG: Przygotowując petycję korzystaliśmy z wiedzy myśliwych, znających polowania na ptaki od wielu lat i w wielu miejscach w Polsce, stąd wiemy jak wygląda praktyka polowań na ptaki, a nie tylko teoria “jak być powinno”, wynikająca z przepisów czy oficjalnych deklaracji.
Druk rocznego planu łowieckiego pozostaje w wielu obwodach łowieckich czystą teorią. Czy we wszystkich – tego nie wiem. Te plany łowieckie, które ja widziałem, a rozmawiałem nawet z łowczymi w niektórych obwodach, nie uwzględniają poszczególnych gatunków dzikich kaczek i dzikich gęsi. W rubrykach odnoszących się do tych gatunków zazwyczaj drukuje się krzyżyki, a jedynie w linii powyżej wpisuje się łącznie dzikie kaczki i dzikie gęsi. Jeśli PZŁ dysponuje danymi dotyczącymi populacji 4 gatunków dzikich kaczek i 3 gatunków dzikich gęsi w rozbiciu na gatunki dla poszczególnych kół łowieckich, czy też regionów kraju oraz odpowiadającymi im danymi dotyczącymi pozyskania łowieckiego i jest gotowy te dane upublicznić, to ja z kolei jestem gotowy zmienić swoje zdanie na ten temat i przyznać Panu rację. Ale to nie zmieni zasadniczego oczekiwania społecznego, którego wyrazem jest ta kampania: „Chcemy żywych ptaków – nie zastrzelonych”.
PG: Cytat” Polowania na ptaki nie dają się też uzasadnić pozyskiwaniem mięsa. Bo kto w Polsce jada np. łyskę, jarząbka, czy słonkę? A nawet jeśli mówimy o gęsiach i kaczkach, jaki jest to ułamek promila naszych potrzeb żywieniowych?” W Polsce upolowane ptaki oczywiście jedzą myśliwi i ich rodziny. Dlaczego Pan sugeruje, że dzikiego ptactwa się nie jada. Stwarza Pan niezorientowanym osobom wrażenie, ze myśliwi polują na ptactwo tylko po to, aby je rzucić gdzieś w krzaki. To jest fałszowanie rzeczywistości. Nie wspomina Pan nic o walorach dziczyzny. Nie ma lepszego i zdrowszego mięsa od dziczyzny.
AG: Powtórzę zatem swoje pytanie: “Kto w Polsce jada np. łyskę, jarząbka, czy słonkę?” A biorąc pod uwagę liczbę osób jadających takie mięso, o jakim minimalnym odsetku Polaków mówimy? Z gospodarczego, czy ekonomicznego punktu widzenia, mięso upolowanych ptaków nie ma najmniejszego znaczenia. Byłem świadkiem polowań, podczas których zabijano więcej ptaków, niż myśliwi byli w stanie ze sobą zabrać.
Kiedyś w Polsce jadaliśmy też cietrzewie i głuszce. Pytanie, dlaczego przestaliśmy je jadać i co by byłoby, gdybyśmy nie przestali?
A co byłoby, gdybyśmy uznali, że fantastycznie smaczne i zdrowe jest np. mięso orłów przednich. Czy akceptowalibyśmy polowania na nie z tego powodu?
Pytanie, o jakich walorach dziczyzny mówimy. Jeśli o tzw. walorach zdrowotnych mięsa z dzikich ptaków to wg mnie mówimy o micie. Jedzący takie mięso nie są w stanie wydłubać wszystkich odłamków śrutu. Biorąc pod uwagę, iż ołów jest niemożliwy do wypreparowania z ciała w procesie kulinarnym, pogląd, że dziczyzna to zdrowsze pożywienie jest bardzo ryzykowny. Dość powiedzieć, że badania prowadzone w Ameryce Północnej wśród osób, które regularnie jadały mięso upolowanych ptaków dowiodły, że miały one często objawy ołowicy. Poza tym, dzikie zwierzęta, w tym ptaki żywią się przecież w tym samym ekosystemie, w którym my uprawiamy naszą żywność, w jaki więc sposób dziczyzna miałaby być zdrowsza? Dzikie zwierzęta nie przestrzegają przecież okresów karencji po opryskach, czy sztucznym nawożeniu naszych pól, a chemię w rolnictwie stosujemy wielokrotnie w ciągu roku. Wraz z deszczem i wiatrem zarówno nawozy sztuczne, jak i środki ochrony roślin, herbicydy, pestycydy, chemiczne środki grzybobójcze trafiają do naszych wód i gleb. Jeśli na skutek tych skażeń w ostatnich latach na coraz większą skalę giną pszczoły, to na jakiej podstawie twierdzimy, że chemia ta nie trafia do dzikich zwierząt?
Zadajemy w naszej kampanii pytanie podstawowe: po co zabijać te ptaki? Kwestionujemy w ten sposób dotychczasowe, ze źródłami w zamierzchłej przeszłości, traktowanie żywych istot na Ziemi. Czasy się zmieniły, nie musimy zabijać ptaków, by przeżyć. W sklepach mięso, w tym również ekologiczne i to potwierdzone certyfikatem, przelewa się na półkach.
PG: Swoją wypowiedzią staje Pan w obronie ptaków łownych jednocześnie argumentując swoje stanowisko zdaniem „. W sklepach mięso, w tym również ekologiczne i to potwierdzone certyfikatem, przelewa się na półkach.”. Czy to nie jest czysta hipokryzja? Proszę wyjaśnić czytelnikom skąd się bierze „ekologiczne” ( i nie tylko ) mięso w sklepach. Czy nie pochodzi czasem z zabitych zwierząt? To chyba najczęstszy i najmniej logiczny argument, że polując zabijamy a kupując w sklepie … to co? Czyżby mięso z drobiu, wieprzowina i wołowina pochodziły z upraw rolnych? A może są uprawiane w szklarniach i przywożone w skrzynkach do sklepów?
AG: Jeśli ktoś udaje, że nie widzi różnicy pomiędzy strzelaniem do dzikich gatunków (często gatunków, których krajowe populacje są coraz mniejsze), a hodowlą zwierząt na mięso, to jest to albo ignorancja, albo demagogia. Przypomnę, że na przykład cietrzew był do niedawna gatunkiem łownym, strzelanym także dla mięsa. Jego populacja jeszcze przed wojną liczyła nawet 60 tysięcy ptaków. Jak wygląda sytuacja cietrzewi dziś nie muszę chyba nikomu tłumaczyć – mamy w Polsce mniej, niż 2 tysiące ptaków.
Czy chciałby Pan podchodzić do ochrony dzikich zwierząt umieszczonych na liście gatunków łownych, w taki sam sposób, jak do hodowli trzody chlewnej?
Jedzenie mięsa nie jest nieetyczne, nieetyczne jest marnowanie wyprodukowanej żywności, a ostatnie doniesienia prasowe wskazują, iż w Polsce marnuje się rocznie ok. 9 mln ton żywności. Czy w tej sytuacji koniecznie musimy strzelać do dzikich gatunków, zwłaszcza że nie mamy nawet porządnych krajowych danych na temat liczebności większości z nich.
Wreszcie, czy faktycznie powinniśmy uznać, że sposób „pozyskiwania” mięsa, podczas którego rannych zostaje nawet do 36% zwierząt (jak w przypadku gęsi) jest sposobem etycznym? Proszę sobie wyobrazić rzeźnię, z której 1/3 krów wychodzi żywych, ale ciężko rannych – czy akceptowalibyśmy taką sytuację?
PG: Cytat „Wreszcie problem ołowiu wprowadzanego do środowiska, …” . To jest już całkowicie chybiony argument. Od wielu lat na całym świecie wprowadza się do użytku śrut inny niż ołowiany (najczęściej stalowy). W niektórych krajach jest już obowiązkowy, w niektórych proces przejścia na nowy śrut trwa. Nie da się w ciągu jednego dnia wymienić maszyn w fabrykach, linii produkcyjnych ani wycofać śrutu ołowianego ze sprzedaży. Proszę jednak wgłębić się w temat, poczytać prasę łowiecką lub zwyczajnie zapytać myśliwych. Śrut ołowiany stopniowo odchodzi do lamusa. Dlaczego więc piszecie Państwo petycję opartą na argumentach, które tak naprawdę nie istnieją?
Wiele krajów wprowadziło już zakaz używania śrutu ołowianego. Inne kraje wprowadziły zakaz używania ołowianej amunicji nad obszarami podmokłymi – jako szczególnie wrażliwymi i szczególnie cennymi we współczesnej Europie.
AG: Ptakom jest wszystko jedno, czy zostaną zastrzelone lub ranione ze śrutu ołowianego czy stalowego. Nie chcemy, bez względu na rodzaj śrutu, aby te ptaki były zabijane – chcemy je żywe. A jeżeli chodzi o toksyczność wstrzelonego w wodę i glebę ołowiu, oprócz tego, że wpływa ona na ptaki i wszelkie życie na tych obszarach, to przede wszystkim wpływa na ludzi. Według publicznie dostępnych źródeł, cały polski przemysł i transport łącznie emitują do środowiska 348 ton ołowiu rocznie. Według opracowań naukowych, myśliwi emitują w Europie do środowiska łącznie 40 tysięcy ton wystrzelonej amunicji, która w przeważającej mierze jest amunicją ołowianą. Zestawienie kilku źródeł pozwala na szacunek, iż w wyniku polowań w ogóle (nie tylko na ptaki) w Polsce wprowadza się do środowiska nawet ponad 600 ton ołowiu rocznie (Vernon G. Thomas, Raimon Guitart: Limitations of European Union Policy and Law for Regulating Use of Lead Shot and Sinkers: Comparisons with North American Regulation). Dane przytoczone powyżej to dane roczne – więc dodatkowo musimy również wziąć pod uwagę kumulację tego metalu ciężkiego z kilkuset minionych lat.
Pytanie, co rozumiemy przez stwierdzenie “śrut ołowiany stopniowo odchodzi do lamusa”. Bo jeśli miał Pan na myśli Polskę, to pierwsze słyszę. Nie są mi znane żadne projektowane zmiany przepisów w tym zakresie.
PG: Dlaczego Wasza petycje skierowana jest do polskiego Ministra Środowiska a nie np do Parlamentu Europejskiego lub jednej z komisji europejskich? Aby rzeczywiście chronić ptaki, zwłaszcza migrujące, należy objąć je identyczną ochroną na całych trasach przelotu, gniazdowania i bytowania. Nawet jeżeli Wasza petycja odniesie skutek w Polsce, to co z ptakami, które przelecą przez granicę?
AG: Lista gatunków łownych ustalana jest przez polskiego Ministra Środowiska. Dlatego też nasz wniosek o skreślenie dzikich ptaków z tej listy skierowany będzie właśnie do Ministra Środowiska. Polska może dać dobry przykład. Jeśli polskim myśliwym faktycznie zależy na ochronie ptaków migrujących, to mają fantastyczną okazję, aby swoją troskę o ochronę dzikiej przyrody wprowadzić w życie.
Zostańmy pierwszym krajem w Europie, w którym nie poluje się na ptaki. Duży odsetek ptaków migrujących przez Polskę bardzo na tym skorzysta. Już obecnie, w wyniku stopniowej zmiany klimatu, część ptaków często nie wędruje dalej, do Europy Zachodniej i Południowej, ale zimuje u nas, w zachodnich i południowych regionach kraju. Mamy więc świetną okazję do tego, aby przyczynić się do polepszenia sytuacji ptaków migrujących, zamiast ją pogarszać, strzelając do ptaków zimą, kiedy walczą o przetrwanie.
W czasach, kiedy media coraz częściej donoszą o rzeziach polskich bocianów, turkawek, czy jaskółek na Bliskim Wschodzie, czy w Europie Południowej, możemy dla przeciwwagi dokonać zmiany niezwykle pozytywnej. Jestem pewien, że informacja o rezygnacji z polowań na ptaki w Polsce odbiłaby się donośnym echem w całym świecie. Z pewnością skorzystałby na tym wizerunek naszego kraju oraz wizerunek polskiego myślistwa jako światłego.
Nawiązalibyśmy również do pięknych polskich tradycji. Sejm Krajowy we Lwowie 19 lipca 1869 r. wydał ustawę, która zakazywała łapania, tępienia i sprzedawania zwierząt alpejskich właściwych Tatrom – świstaka i dzikich kóz. Był to jeden z pierwszych, jeśli nie pierwszy w Europie przepis rangi ustawowej dotyczący bezpośrednio ochrony przyrody. Dziś mamy okazję kontynuować tę jakże pozytywną tradycję.
PG: Rozumiem, że przygotowując taką petycję jesteście jako federacja organizacji przygotowani na zastąpienie myśliwych w ich roli. Proszę więc odpowiedzieć na następujące pytania. Czy jesteście w stanie zastąpić myśliwych w roli jaką jest ochrona lęgów przed norką amerykańską lub innymi drapieżnikami? Czy prowadzicie akcje wykładania koszy lęgowych? Czy prowadzicie w zimie dokarmianie zwierzyny drobnej, w tym głównie kuropatwy? Czy przykładacie się własną pracą i funduszami do zakładania remiz? Proszę o podanie konkretnych przykładów takich akcji i ewentualnie zdjęć.
Wydaje się, że nie jest rzeczą trudną napisanie petycji, ale przejęcie na siebie obowiązków jakie teraz spoczywają na myśliwych. Czy jesteście do tego przygotowani? Proszę o konkretne przykłady.
AG: To, o czym Pan wspomina nie ma nic wspólnego z naszą kampanią – jej celem nie jest uniemożliwienie komukolwiek działań na rzecz ochrony przyrody. Wręcz przeciwnie – namawiamy wszystkich do takich działań . Dla przykładu, twórcy akcji, która była zaczątkiem kampanii Niech Żyją! od lat w regionie gdańskim wykładają kosze lęgowe.
Jeśli członkowie PZŁ faktycznie chcą działać na rzecz ochrony przyrody, przecież nie ma przeszkód, aby dalej to robili, nawet po zmianie listy gatunków łownych.
Co do ptasich drapieżników – to obszerny temat, chyba na osobną rozmowę, ale odniosę się do dwóch przykładów. W Niemczech np. istnieje zakaz dokarmiania zwierzyny płodami rolnymi (wyjątki są możliwe za zgodą rządów poszczególnych landów). W Polsce zwierzynę łowną się dokarmia. Między innymi przyczynia się to do nienaturalnego wzrostu populacji choćby dzików. Są takie miejsca w kraju, takie ptasie ostoje, gdzie dziki potrafią zniszczyć całe kolonie lęgowe ptaków budujących gniazda na ziemi – np. rybitw i siewek.
Inny przykład to norka amerykańska – gatunek, który masowo ucieka z hodowli zwierząt futerkowych. Duża liczba krajów europejskich zakazała u siebie hodowli zwierząt na futra. Z różnych względów, również humanitarnych. W Polsce na takie hodowle pozwalamy. Mnie nasuwa się tu analogia z ubogimi krajami afrykańskimi, które przyjmują toksyczne odpady z bogatych krajów świata zachodniego.
Norki amerykańskie z takich hodowli masowo uciekają. Ostatnio opublikowany społeczny raport z kontroli kilkunastu takich ferm zakończył się skierowaniem sprawy do prokuratury. Chodzi nie tylko o warunki, w jakich te zwierzęta egzystują, zjadając w skrajnym stresie nie tylko własne kończyny, ale i siebie nawzajem. Chodzi także o problem ucieczek. Norka amerykańska w polskim środowisku nie ma naturalnych wrogów. A jednocześnie większość gatunków ptaków zwłaszcza w sezonie lęgowym jest wobec norki całkowicie bezbronna. Zacząć należy od wprowadzenia zakazu jej hodowli w Polsce. Potężne pieniądze zarabia na tym biznesie bardzo wąska grupa osób; fermy te nie są też jakimś znaczącym pracodawcą w skali kraju. Rozwiązania doraźne, czyli odstrzały, nie rozwiążą problemu norki.
Zamiast więc walczyć z norką, kiedy przedostała się już do środowiska powinniśmy raczej zapobiegać – bo prewencja jest zawsze skuteczniejsza i tańsza. Pytanie tylko, czy polscy myśliwi będą na tyle rzetelni i uczciwi, że postawią dobro przyrody ponad swoim osobistym interesem i zaakceptują takie działania, które długofalowo mogą ich w praktyce ‘pozbawić’ kolejnego gatunku łownego.
Nie chcemy w żaden sposób zastępować roli myśliwych w relacjach z ptakami. Uważamy, że taka rola jest w przyrodzie zbędna. Naszym zdaniem, najlepiej mają się te zwierzęta, którymi myśliwi w ogóle się nie interesują.
Pyta Pan o remizy. Ja jestem członkiem kilku organizacji ochrony przyrody i one wszystkie prowadzą kampanie propagujące zalesienia śródpolne, budowę remiz (również przy szkołach, siłami uczniów), tworzenie miejsc lęgowych oraz dokarmianie ptaków.
Co do dokarmiania kuropatw – promocja ekstensywnego rolnictwa, szerokich miedz i zalesień śródpolnych ma służyć także kuropatwom. Jednak, jeśli chodzi o kuropatwę, to tutaj się znacząco różnimy – bo żadna z organizacji do których należę nie zabiła przez wszystkie lata swojej działalności ani jednej kuropatwy. A jeszcze na początku lat 90-tych członkowie PZŁ zabijali w ciągu roku nawet i po pół miliona kuropatw, co z pewnością nie przyczyniało się do wzmocnienia populacji tego ptaka. W tekście zamieszczonym w „Braci Łowieckiej” 8/2009, pt. „Realny wymiar konkurencji pokarmowej między zwierzyną a człowiekiem”, prof. Włodzimierz Jezierski, promyśliwski twórca Zakładu Ekologii i Ochrony Środowiska UWM w Olsztynie, obiektywnie podsumowuje dokarmianie zajęcy i kuropatw tak: „Nie łudźmy się bowiem, że wykładana tu i ówdzie snopówka owsiana dla zajęcy czy podsypywane w budkach ziarno dla kuropatw ma jakiekolwiek istotne znaczenie w zakresie uzupełnienia koniecznych dla organizmu dostaw energetycznych.” Dalszy tekst badacza i naukowca pokazuje, że dokarmianie nie ma prawie żadnego znaczenia dla przeżycia zwierząt. Proszę przeczytać.
Odpowiadając na Pana pytanie, oczywiście, napisanie petycji nie jest szczególnie trudne. Chciałbym jednak postawić tezę, iż w pewnym sensie zrobiliśmy to także w interesie myśliwych.
Dlaczego? Moim zdaniem, opór społeczny przeciwko łowiectwu już w tej chwili jest bardzo duży, a będzie jeszcze wzrastał. Aby zachować łowiectwo w jakiejś formie w przyszłości, sami myśliwi mogliby dokonać pewnych reform. Mogliby to zrobić w swoim własnym dobrze pojętym interesie – po to, aby uchronić łowiectwo od totalnej społecznej krytyki i ostracyzmu. Być może nadszedł czas na to, aby, dogłębnie przemyśleć te najbardziej wątpliwe etycznie elementy myślistwa, jak choćby strzelanie do jeleni w okresie godowym, czy polowanie na ptaki.
PG: Dziękuję za rozmowę Panu Arkadiuszowi. Wprawdzie po przeprowadzonym wywiadzie nie udało się rozwiać wielu wątpliwości obu stron, niemniej odpowiedzi na powyższe pytania w pewnym stopniu oddają intencje autorów petycji. Czy są to przekonywujące argumenty, pozostawiam do uznania czytelników. Z wypowiedzi autora petycji można odnieść wrażenie, że jedną z przyczyn takiego stanu wiedzy społeczeństwa o łowiectwie jest brak należytej informacji ze strony myśliwych. Jest to wieloletnie zaniedbanie w edukacji przyrodniczej i łowieckiej pewnej części społeczeństwa. Być może wymiana poglądów pozwoli każdej ze stron zrozumieć postępowanie drugiej strony. Wydaje się jednak, że bez wzmożonej, rzetelnej edukacji i informacji trudno będzie osiągnąć to, aby i w Polsce (podobnie jak w większości krajów świata) większa część społeczeństwa zrozumiała rolę myśliwych i to, czym naprawdę jest łowiectwo.
Skomentuj wywiad na stronie poradnikłowiecki.pl