Stop rzezi dzików! Informacja prasowa i stanowisko koalicji Niech Żyją!
2019-01-07Konferencja prasowa „Dzik czy kozioł ofiarny? Jak polityka wykończy dzika”
2019-01-25Tekst ten ukaże się w lutowym numerze „Dzikiego Życia”. W piśmie, obok stałych felietonów, ciekawostek ze świata, nieco satyry, ciekawych rozmów i autorskich zastanowień, pojawią się również inne teksty dotyczące eksterminacji dzików i ASF. Czytajmy ten jakże inny, świetny miesięcznik!
Zenon Kruczyński
ADOPTUJ DZIKA – KOPNIJ ROLNIKA
Pod takim tytułem krąży w sieci film o trudnej sytuacji hodowców świń w Polsce. Podobnych filmów krąży sporo, ale ze względu na popularność tej pozycji i powtarzalność argumentów, zajmijmy się właśnie nim. Dobrze oddaje postawę przemysłowych hodowców zwierząt.
Pod filmem przeważają liczne komentarze gratulacyjne:
WojKap: „Lepiej nie da się tego wytłumaczyć. Może teraz cała ta otoczka złożona z celebrytów pseudoobrońców zwierząt itp. zrozumie gdzie leży problem. Świetny materiał.”
Są też takie:
Marcin Swi Swi: „W pierwszej kolejności dojebać ekologów a potem dziki.”
Film zaczyna się od postawienia narratora w roli eksperta. Narratorem tym jest przedsiębiorca rolny, który nieco protekcjonalnie zwraca się do widzów: „O ASF mało wiemy, coś nam świta, ale nie do końca”. Dalszy ciąg amatorskiego, dosyć sprawnie zrobionego filmiku, krąży wokół tezy „Choroba ZACZYNA SIĘ (podkr. autora) od dzika”, „Inkubacja zaczyna się od dzika”, „Musimy celować w chorobę tam, gdzie jest jej początek, czyli w dziki”, „Początkiem wirusa jest dzik i to właśnie w nim się rozwija”, „To jest bzdura, że taki dzik z powodu polowania będzie pędził przez cały kraj i rozniesie wirusa.”.
Naukowcy z Państwowego Instytutu Weterynarii zajmują się ASF.
I stwierdzają: wektorem w szerzeniu się ASF w populacji świń w Polsce były przede wszystkim świnie chore wprowadzone do zdrowego stada oraz mięso lub tkanki dzików / świń zanieczyszczone ASFV (zlewki) – stwierdza PIW. Z 23 ognisk u świń tylko w 3 przypadkach wirus pochodził od dzików.
W podsumowaniu opracowania wykonanego pod wodzą specjalisty od ASF, prof. Zygmunta Pejsaka, PIW pisze:
„Przy rygorystycznym przestrzeganiu znanych zasad dotyczących bioasekuracji, tj. ogrodzone chlewnie, zabezpieczone okna, domknięte drzwi, maty dezynfekcyjne i świadomość ludzi (głównie w zakresie bezwzględnego skarmiania zlewek i wprowadzania do gospodarstw świń niewiadomego pochodzenia), mimo występowania ASF u dzików, możliwe jest zwalczenie choroby w populacji świń. Powyższe jest wykonalne pod warunkiem bezwzględnego przestrzegania uprzednio podanych zasad.”
Czy narrator filmu zna stanowisko ważnej dla jego rolnego przedsiębiorstwa instytucji, czyli Państwowego Instytutu Weterynarii? Z materiału wynika, że raczej nie. A jeżeli nawet zna, to swoje intuicje i przemyślenia stawia wyżej, niż pracę naukowców z PIW. Jest wyraźnie poruszony „dzikami niosącymi śmierć świń i bankructwo polskich hodowców”. I ma pełne prawo tak się czuć przy zaprezentowanej wiedzy! Z filmu wynika, że raczej nie wie, że wg PIW:
„Nieodpowiedzialna działalność człowieka głównym wektorem roznoszenia się ASF w Polsce.” oraz „W Polsce krąży wyłącznie genotyp II ASFV. Szczep ASFV jest wysoce patogenny, ale stosunkowo mało zaraźliwy. Naturalne szerzenie się choroby w populacjach dzików i w stadach świń jest wyraźnie wolniejsze, niż miało to miejsce w przypadku CSF.”
Narrator w filmie wyraźnie kwestionuje skuteczność bioasekuracji. Wyobraźmy sobie mentalny system przekonań, jakie ta osoba ma na temat ASF i spróbujmy postawić się w sytuacji tego człowieka. Mając takie przekonania, naprawdę jest się czego obawiać! Na terenach wokół chlewni grasują dziki zarażone śmiercionośnym ASF, bioasekuracja działa nieskutecznie, państwo nie może wybić dzików, bo ekoterroryści… Uzasadniona jest w tej sytuacji bezsilność i bezradność w obliczu groźby bankructwa. Gniew i złość.
Zawsze, gdy sprawy idą „nie tak” ludzie natychmiast nastawiają swój radar na poszukiwanie, dorwanie i ukaranie kogoś: „Ktoś tu zawinił!!!”.
Z badań terenowych.
Mam w oczach mały, odkryty kontener z martwymi świniami. Jest tych ciał może pięć, może siedem… Nie zmieściły się wszystkie, jedna leży na ziemi. Czekają, aż zabierze je firma zajmująca się takimi sprawami. Ten pojemnik stoi na tyłach chlewni. Ot, normalna hodowlana sprawa, po prostu w tłumie zwierząt niektóre świnie chorują i umierają, pomimo całej farmakologii mającej utrzymać w zdrowiu stado przetrzymywane w zamknięciu. Do tych martwych ciał otwarty dostęp mają owady i małe zwierzęta. Mieszkańcy tej niedużej wsi walczą z zamiarem rozbudowy chlewni. Dlaczego? Z powodu smrodu, zwanego w urzędowych dokumentach „odorem”. Z chlewni na okoliczne pola wielki, pomarańczowy beczkowóz wylewa gnojowicę, czyli świński mocz z rozpuszczonym kałem. Śmierdzi na całą okolicę, w domach nie otwiera się okien pomimo upału.
Chlewnia produkuje również gnój, czyli świńskie kupy zmieszane ze słomą. To wszystko trafia do otwartego obiegu przyrodniczego. Śmierdzi. Oczy można zamknąć, uszy zatkać – z nosem nic nie zrobisz. A wirusy, bakterie, toksyny i farmakologia wydalana przez świnie – trafia na pola.
Z ciał złożonych w kontenerze owady rozlecą się po całej okolicy. Która z tych świń była ukrytym nosicielem ASFV? Który dzik jako pierwszy zjadł owada, który przyleciał z kontenera? Albo grzebiąc w ziemi zlanej gnojowicą trafił na tego wirusa? Opisywana chlewnia leży w strefie czerwonej ASF, zapowietrzonej. Właściciel jest myśliwym i zabija dziki. Gdy w Puszczy Białowieskiej (są tu wyłącznie łowieckie obwody specjalne Lasów Państwowych, tzw. OHZ-ty) myśliwi – leśnicy zabili bez pardonu wszystkie dziki, a było ich 2209, w tejże chlewni wybuchł ASF. Czy myśliwy może przenieść wirusa ASFV z patroszonego dzika do chlewni? Weterynarze zabili 260 świń. Przy odpowiedniej dawce trucizny świnia umiera pół godziny, jeżeli dawka jest za mała – kona do czterech godzin.
Rzecz o wszechmocy „ekoterrorystów”.
Drugim wątkiem, w przeplatanej narracji, są rolnicy i ekolodzy.
„Nazywamy ich ekoterroryści, ponieważ chcą zniszczyć polską gospodarkę”, „W szaleństwo z ASF zamieszani są pseudoekolodzy, którzy niszczą nie tylko polskiego hodowcę, ale też rolnika, który produkuje rośliny. Zaraz może się okazać, że nie będziemy mieli polskiego mięsa, chleba, mleka, jajek…”. W domyśle „i warzyw”, bo w tle widzimy lodówkę wypełnioną sałatą, marchwią itd., „Zniknie wielka gałąź polskiego rolnictwa, a my na swoje talerze otrzymamy mięso z Belgii, z Niemiec, z Danii. W kolejnym materiale dowiecie się, jakiej jakości jest to mięso, a muszę powiedzieć, że nie jest najlepiej.” „Co chcecie, kamienie jeść? A może zupki chińskie? Chociaż, jak się zamknie kilka kopalni soli, to i soli do zupek nie będzie.”
W słowach tego człowieka pojawia się przekonanie o porażającej wręcz mocy „ekoterrorystów”! Ich siły mogą: „zniszczyć polskiego hodowcę”, „rolnika, który produkuje rośliny”, „zlikwidować wielką gałąź polskiego rolnictwa”, spowodować brak „polskiego mięsa, chleba, mleka, jajek…” no i mogą zamknąć kilka kopalni soli. Czy ta osoba naprawdę w to wierzy? Wypowiadane na filmie słowa, choć to oskarżenia straszliwe, brzmią szczerze. W trudnej sytuacji z ASF nie pojawiają się u narratora takie obszary funkcjonowania Państwa jak: działania lub zaniechania rządu RP, odpowiednich ministrów, służb odpowiadających za bezpieczeństwo żywnościowe w kraju i w Europie, think-tanków pracujących nad problemem, Państwowego Instytutu Weterynarii, nieobecne jest stanowisko tysiąca naukowców w sprawie ASF podpisane przez specjalistów biologów, przyrodników, epidemiologów… Przez cały film narrator stojąc na pozycji eksperta, podtrzymuje swoją, osobistą teorię – dla niego jest logiczna. I jak to widać po komentarzach, dla hodowców trzody jest przekonujący, podzielają jego przekonania. Nic dziwnego, także czują się zagrożeni, a „winny” jest tak blisko, wręcz pod ręką: to dzik i ekolog. Niektórzy z komentujących jasno mówią, co chcieliby zrobić z tymi, „którzy zawinili”.
Lecz czy są tu jacyś „winni” albo „niewinni” pojawienia się wirusa?
Zauważmy przeciekawą rzecz, która wpisuje się w tę sytuację: ludzkość niezbyt boi się śmierci spowodowanej tym, co stworzyła wynaleziona przez nas technologia. Nader licznie i codziennie giniemy z powodu samochodów, samolotów, medykamentów, narkotyków, alkoholu, tytoniu, szybkostrzelnych karabinów i pozostałej broni… Nikt nie ma nawet cienia pomysłu, aby globalnie zrezygnować z samochodów! Godzimy się z tymi wszystkimi porażającymi konsekwencjami. Po pogrzebie dr. inż. Michaiła Kałasznikowa, kilka lat temu, wiele było komentarzy o niebywałym sukcesie ekonomicznym, jaki przyniosła produkcja 100 milionów(!) tych karabinów. W przestrzeni publicznej jakoś nie pojawiła się refleksja, co takiego ta broń zrobiła ludziom? Natomiast wielki lęk budzi się, gdybyśmy mieli umrzeć od czegoś, co istnieje w Naturze i nie mamy na to wpływu. Na co dzień nie widzimy wirusów, bakterii chorobotwórczych, „wadliwych” genów, komórek nowotworowych, wirusów ASF… Są poza naszym wzrokiem i właściwie poza wszelką kontrolą. I tu pojawia się podstawowy, dojmujący lęk, często na granicy paniki, gdy „TO” nagle zadziała. Gdy w Naturze albo w naszym ciele pojawi się „COŚ” – stajemy wobec naszej bezradności, bezsilności i często możemy tylko czekać z nadzieją, że „jakoś minie”. Ludzie źle znoszą taki stan, miotają się: „trzeba coś zrobić!”, „znaleźć przyczynę!”, „ustalić i ukarać winnych!”. Pewien Szwajcar, naukowiec z IUCN w czasie wizytacji w Puszczy Białowieskiej machnął ręką na idiotyczny płot w Puszczy i spontanicznie rzucił: „Wirusy i geny zawsze znajdą drogę”. W czasie grypy hiszpanki w latach 1918 – 1920 zachorowało około 500 milionów ludzi, czyli 1/3 populacji świata(!), a umarło wg szacunków do 100 milionów ludzi, czyli więcej niż w czasie całej pierwszej wojny światowej(!). Tak działa tajemnicze niewidzialne i nieprzewidywalne a przy tym wszechobecne. ASF też jest zjawiskiem z tej dziedziny. Przyroda nieustannie dąży do dynamicznej homeostazy, szczególnie wtedy, gdy w niezgłębialnej przez człowieka sieci życia pojawi się zaburzenie. Zamykane od niespełna stu lat w chlewniach, oborach i kurnikach miliardy zwierząt są bardzo poważnym zaburzeniem Natury. W historii życia na Ziemi nie było tak degeneracyjnych zjawisk w przyrodzie. I choćby nie wiem jak ktoś starał się uniknąć skutków tego, co robi – z Wszechświata nie wypadnie. Narrator tego filmu także. Skutki nadejdą nieuchronnie. Z powodu makabrycznego horroru zwierząt hodowlanych także. Ten hodowca zwierząt nie może (nie chce?, nie potrafi?) zauważyć swojego dramatycznego, niszczącego wpływu na los wszystkich ludzi i wszelkiego życia na Ziemi. Hodowla zwierząt jest jednym z największych czynników przyczyniających się do zmian klimatu, odpowiadając za 14,5% emisji gazów cieplarnianych pochodzących z ludzkiej aktywności. To więcej niż generuje cały(!) transport na Ziemi.
Mięso jest zdrowe?
Z postawy narratora, wynika, że mięso jest najważniejszym naszym pożywieniem. Lecz zauważmy, że do około 1950 roku ludzie zjadali 20 kg mięsa na rok. Teraz w Polsce spożycie wynosi 85 kg/rok, a w Stanach 115 kg, w Argentynie 127 kg… WHO, Światowa Organizacja Zdrowia w listopadzie 2015 roku wpisała mięso do grupy 2A, czyli do grupy pokarmów prawdopodobnie rakotwórczych. A przetwory mięsne, czyli kiełbasy, szynki, pasztety, konserwy itd. do grupy 1, czyli na listę pokarmów rakotwórczych. Naukowcy zajmujący się zdrowiem publicznym wskazują, że nie są to jedyne ogólnoludzkie choroby cywilizacyjne powiązane z odżywianiem się najszybciej psującym się pokarmem – mięsem. Trzęsienia ziemi po komunikacie WHO nie było. Za to w Polsce został wprowadzony szybki pakiet onkologiczny.
Jeszcze jeden przykład. Populacja sępów, bardzo ważnego gatunku dla utrzymania stanu sanitarnego przyrody wyginęła na świecie w 90%. Tak! Dlaczego? Przypomnijmy sobie kontener stojący na tyłach chlewni, wypełniony ciałami zwierząt. Sępy korzystają z tej łatwej okazji zdobycia pokarmu. I, jak to ujął pewien człowiek z tytułem profesora(sic!), w polemice ze mną na szacownej konferencji naukowców i praktyków zajmujących się dobrostanem zwierząt:
„To, co było dobre dla tych zwierząt w hodowli, czyli cała farmacja – okazało się bardzo niedobre dla sępów. I w krótkim czasie wyginęły”.
Skutki przyrodnicze wyginięcia sępów pewnie już wystąpiły w przyrodzie, ale my je zauważymy dopiero wtedy, gdy zostaną poważnie nasilone i pojawi się objaw w traumatycznej postaci. Zaboli. Podobnie, jak to stało się chociażby ASF. Może jest to kolejna odpowiedź Natury na zwyrodniałe zjawisko masowych hodowli zwierząt? Narrator filmu nie chce wziąć pod uwagę swojego udziału w posuwającej się zapaści zdrowotnej Planety i ludzkości. Jest zainteresowany koszulą najbliższą ciału. To bardzo ludzkie, choć niestety niebywale destrukcyjne. „Po nas choćby potop”. Wielu, wielu z nas – ludzi, zachowuje się podobnie. Globalne skutki naszych osobistych wyborów współcześnie widać jak na dłoni. Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało jak obwinianie. Raz jeszcze powtórzę: tu nie ma żadnych „winnych” ani „niewinnych”. Istnieje coś takiego, jak zbiorowy los całej ludzkości. I czyż nie jest oczywiste, że każdy człowiek może wpłynąć na swój i innych los wyłącznie w tej właśnie chwili? Innego czasu nie mamy i nigdy nie będziemy mieli. Tylko teraz możesz zdecydować: „robić to – nie robić tego”. Czy „produkować mięso” – czy odstąpić od tej dramatycznej przemocy. I właśnie tak wpłynąć na dalszy los – swój i innych.
Gdzie są obrońcy ciężarnych świń?!
Przewija się również, nie wprost, lecz jednak wątek etyczny:
„Wykrycie wirusa wiąże się z wybiciem świnek, malutkich prosiaczków a także loch, które są ciężarne.”, „Jest wiele hipokryzji wśród ludzi, którzy wklejają sobie ‘Stop przemocy’ z obrazkiem dzika, a na co dzień jedzą schabowego.”, „Gdzie byli obrońcy zwierząt, kiedy z powodu ASF roznoszonego przez dziki wybijano całe stada polskich świń w polskich gospodarstwach? Gdzie byli obrońcy zwierząt, kiedy ginęły ciężarne lochy?”
Na dalszym planie filmu przewija się betonowy kojec, w którym w świeżej słomie chodzi około dwudziestu dwu-trzymiesięcznych, różowych świnek. Ładny obrazek. Czy właśnie tak wyglądają wielkie chlewnie przemysłowe? Na zamazanych kadrach, na których widać zabijane przez weterynarzy świnie, podane są linki. Można te kadry otworzyć i obejrzeć wyraźnie. Właśnie tak wyglądają przemysłowe hodowle! Nasi aktywiści pokazują to na filmach nagranych niezwykłym wysiłkiem. Choćby film „Dominion” z 2018 roku. Ukazuje nam on zarówno skalę imperium zbudowanego na tajemnicy, jak i losy indywidualnych zwierząt. Przy robieniu filmu Chris Delforce wykorzystał materiały nakręcone przez drony, ukryte kamery i komórki, bardzo wiele przy tym ryzykując.
„Dominion” to film dla tych, którzy mają odwagę mieć oczy otwarte. Żeby nakręcić film o zwierzętach hodowlanych, potrzebne są umiejętności wywiadowcze, ponieważ tego rodzaju obiekty są zbudowane tak, aby nikt nie mógł zobaczyć, co dzieje się za ich ścianami oraz są silnie strzeżone. Dlaczego tak jest? Bo jest tam bardzo, bardzo wiele do ukrycia! Paul McCartney powiedział: „Gdyby rzeźnie miały szklane ściany, nikt nie jadłby mięsa”. Zajmujemy się prawami zwierząt, aktywiści kręcą filmy, walczą jak lwy na niwie politycznej i w przestrzeni publicznej, sytuacją zwierząt zajmuje się wiele organizacji pozarządowych na świecie oraz ich wolontariusze. Robimy to ze współczucia i niezgody na los zwierząt zgotowany im przez nas – ludzkość.
Pozwolimy sobie zapytać, gdzie był narrator, kiedy ginęły jego ciężarne świnie? Co narrator zrobił dla zmiany losu tych zwierząt?
Gospodarka łowiecka.
Na koniec narrator straszy ludzi powtarzając prymitywną i indolentną teorię niektórych myśliwych o geometrycznym wzroście liczby dzików (w tym roku mamy 300 tys., w przyszłym będzie 900 tys., w następnym 2 mln 700 tys. itd.), gdyby zaprzestać „gospodarki łowieckiej”, czyli zabijania. Parę chwil później przeczy sobie w tej sprawie, przytaczając wielkość populacji dzików w latach dziewięćdziesiątych. Ale tego już nie dostrzega, nawet w czasie dłuższej pracy nad montażem filmiku. Być może liczy też na to, że umknie nam, że ilustrując film ujęciami dzików, nie zauważymy, że te kadry zrobione są z kamer umieszczonych na broni myśliwskiej. Te kamerki mają dokumentować śmierć. Narrator momentu śmierci czy zranienia już nie pokazuje, wyciął w czasie montażu. Lecz pomimo braku dźwięku, doskonale widać szujące raz za razem śmiercionośne kule. Być może ktoś lubi puszczać sobie te filmy w zwolnionym tempie.
Słuchając narratora można odnieść wrażenie, iż według niego film rzetelnie pokazuje fakty.
Zdajmy jeszcze jedno poważne zapytanie:
Czy narrator jest w stanie zobaczyć swój udział w poniższych faktach?
Ocieplenie klimatu, wylesianie Planety w newralgicznych obszarach, nowotwory i inne choroby cywilizacyjne, makabryczny los zwierząt na fermach, straszny los dzików, bezlitosny smród gnojowicy i padłych zwierząt, wręcz nieopisywalne okrucieństwo w rzeźniach…
Wśród młodszych pokoleń krąży mocny dowcip opowiadany jako dialog pewnego rodzeństwa.
„Pamiętasz, jak byliśmy dziećmi i zaczynaliśmy płakać, rodzice mówili nam:
– Przestań!!! Bo zaraz dam Ci powód do płaczu!
Myśleliśmy, że tylko dadzą nam lanie, ale zamiast tego zniszczyli ostatnie resztki dzikiej przyrody, zatruli powietrze, wycięli lasy, oceany zarzucili plastikiem i rozpuścili lodowce.”
Zenon Kruczyński – publicysta i aktywista ekologiczny, autor książki „Farba znaczy krew”, inicjator kampanii dla drzew miejskich i przydrożnych, koalicji „Niech Żyją!” oraz inicjatywy „Rykowisko dla jeleni, nie dla myśliwych”. Zawodowo zajmuje się stresem, nauczyciel mindfulness mbsr/mbct, wieloletni współpracownik Instytutu Psychoimmunologii w Warszawie. Mieszka w Białowieży.